czwartek, 31 października 2013

Rozdział XV

(Fred)
Leże w łóżku, chyba dochodzi dziesiąta w nocy. Nie moge zasnąć przewracam się z boku na bok.
Jestem sam w pokoju, i cisza jaka tu panuje mnie dobija. Wstaje i ide do łazienki, opłukuje twarz i kark lodowatą wodą. Próbuje nie myśleć o tym co się ostatnio działo.
Chyba musze stąd wyjechać. Mam już w końcu siedemnaście lat. Od kilku dni rozważam tę myśl. Ale dopiero teraz zastanawiam się nad nią poważnie.
Patrze się w lustro, i widze jak moje oczy z szczęśliwych zmieniły się w oczy,w styranego życiem starca.
-Musze coś zrobić-szepczę pod nosem.
Wychodzę z łazienki i rozglądam się po pokoju. Na ścianach wiszą plakaty zawodników Qudditcha, nasze ruchome zdjęcia. Tak pamiętam, jak byłem mały i bałem się ich w nocy. Teraz mnie to bawi.
Odwracam się i patrze na łóżko brata. Nie wyobrażam sobie rozstać się z nim, ale wiem że nie moge tutaj zostać. Zostało jeszcze półtora miesiąca wakacji. Zdążę odpocząć. Widzę naszą "świątynie". Cały wielki regał zbudowany z ciemnego i twardego drewna zajmują nasze wynalazki. Uśmiecham się w duszy, bo przez moją głowę przechodzą setki wspomnień. Wracam myślą do momentu gdy pierwszy raz zawitała tu Hermiona. Wiem, że chce uciec i zachowuje się jak szczeniak, bo ona teraz  mnie potrzebuje. Ale ma przecież Rona, który cały czas się w niej kocha, Harry'ego, Ginny, Jeremy'ego... i George.
Nikt nie zostanie sam. Przecież po co im ja... Tak wiem, zaczynam się nad sobą użalać. Ale jedyne co teraz umiem zrobić to właśnie to. Biorę do ręki wielki kufer i pakuje ciuchy. Które niczym nie przypominają tych ze świata czarodziejów. Pakuje szczoteczkę do zębów, wodę po goleniu, i żel pod prysznic. Do oddzielnej kieszeni wkładam kilka par jeansów, dwie pary rurek z niskim stanem, jedne czarne, a drugie granatowe. Koszule, i podkoszulki. Kilka bluz, i dwa swetry które dostałem na rozpoczęcie wakacji od Hermiony.
Nadal czuć zapach jej perfum unoszący się nad tkaniną. Zamykam kufer, i pisze list do Johna.
John to mój stary przyjaciel. Poznaliśmy się gdy byliśmy jeszcze dziećmi. Jako jeden z niewielu osób potrafi rozróżnić mnie i Georga. John pochodzi ze świata mugoli. Jego matka jest historykiem, a ojciec zginął w pierwszej bitwie o Hogwart. Mama Johna jest wysoką brunetką. Jak byłem mały kochałem się w niej. Bawi mnie to... Barton jest wysokim brunetem. Ma też młodszą siostrę. Clary ma chyba piętnaście lat. Małolata, pamiętam jak jego matka się śmiała, że zostaniemy kiedyś rodziną. Zawsze chcieli zeswatać małego George, z małą Clary. Ale ona tylko interesowała się Ronem, który przed nią uciekał. Wspominając to chce mi się śmiać. Wyciągam pergamin i pisze do przyjaciela. Wyciągam Świnkę z klatki i daje jej liścik do dziobka.
Sówka szybko leci, jakby od tego zależało jej życie, czekam pół godziny i na horyzoncie widzę lecącą krzywo Świnkę. Siada lekko na parapecie, i podaje mi liścik, wzamian muszę dać jej krakersa, uśmiecham się i głaszcze ją.
Otwieram kopertę, biorę głęboki wdech.
"Drogi Fredzie.
Bardzo się cieszę, że napisałeś. Oczywiście rozumiem, że masz swoje powody i chcesz przyjechać do mnie na wakację. Czuję się jak dupek, że cie nie zaprosiłem. No ale tak wyszło. Przyjeżdżaj jeszcze dziś. Jeżeli w nocy wyjedziesz, ominiesz korki. Chyba że wolisz się teleportować. Wszystko zależy od ciebie. Jednak mama prosiła byś przyjechał autem. Dzwoniłem już do wypożyczalni, przyślą ci auto pod Norę. Wszystko na nasz koszt. (Wiesz, matce się już w głowie przewraca, woli żeby w okolicach domu nie używać magii...)
Ja teraz jade do dorywczej pracy (trzeba utrzymać ten dom).
Przyjmie cię Clary i ci wszystko opowie, co i jak. Zobaczymy się jutro popołudniu. 
Miłej drogi.

J.Barton"

Czytam list i się uśmiecham, teraz tylko załatwić tę sprawe z rodzicami. I wytłumaczyć Georgowi.
Wychodzę na korytarz i zmierzam do sypialni rodziców.
Pukam do drzwi, słyszę głos matki, ciepły jak zawsze. Wchodzę do środka, i siadam na fotelu. Rodzice siedzą w łóżku, a ja nie wiem jak zacząć rozmowę.
-Mamo, tato jade do Johna, na resztę wakacji. Nie wiem, co robić już, żeby jej pomóc. Teraz potrzebuje przerwy, wiem jestem egoistą. Ale ja naprawde potrzebuje tego. Mam nadzieje że rozumiecie, i dacie mi zgodę-uśmiecham się, ale spuszczam głowę, i patrze na białe skarpetki.
-Wiemy. Mama Johna już do nas napisała. Auto podjedzie za godzinkę. Rozumiem, że chcesz jechać. Nie zatrzymujemy cie. Będziemy wszyscy tęsknić, ale mam nadzieje że do nas napiszesz. Oczywiście tydzień przed szkołą przeslemy ci pieniądze i pojedziesz wraz z Bartonami na zakupy. Jak wiesz Clary chodzi do Beaubatox, a John do Durmstrangu. Więc pojedziecie razem na zakupy. Potem od razu pojedziesz do Hogwartu. Jeżeli kochanie miałbyś jakieś pytania to pisz-Mama posłała mi swój najpiękniejszy uśmiech, i od razu wstała i mnie przytuliła.
-Synu, uważaj na siebie. Nie zapomnij o nas, i bądź GRZECZNY- Ojciec przeliterował ostatnie słowa.
Kiwam głową i wychodzę z pokoju. Teraz gdy już decyzja zapadła żałuje troche... Będę za nią tęsknił. 
Wchodzę do sypialni i siadam na łóżku. Opieram łokcie o kolana, i czuje tylko fale gorąca przychodzącą do mnie. Siedze i oddycham ciężko. Chyba jestem tchórzem, bo zachowuje się jak dzieciak. Nie ma odwrotu.
Biore pergamin do ręki i zaczynam pisać. Pierwszy list jest do Hermiony, wszystko jej tłumacze, nie odważyłbym się powiedzieć jej tego prosto w twarz. To śmieszne bo przecież cechą Gryffindoru jest odwaga. A ja jestem zwykłym tchórzem. Mija piętnaście minut, i zaczynam drugi list. Do Georga,
nie wiem co napisać, bo tego co czuje nie potrafie ubrać w słowa. Wiem, że on mnie zrozumie.
"Drogi George.
Przepraszam, że wyjeżdżam. Wiem w tym roku mieliśmy otwierać nasz sklep, i w wakacje chciałeś wszystko dopracować. Niestety sprawy się skomplikowały, dobrze o tym wiesz. Przepraszam. Mam nadzieje że zrozumiesz mnie, że to że jade do przyjaciela...Nie moge powiedzieć, bo wiem że przyjechałbyś tam, i chciał przemówić mi do rozsądku. Zajmij się Hermioną, bo tylko tobie tak naprawde ufam.
 ps. Tu daje list do Hermiony, przekaż jej go.
Ściskam cie mocno Fred"

Zostawiam list na łóżku, ostatni raz patrzę się na pokój przed wyjściem, biorę kufer i wychodzę.
Przechodzę przez hol, i widzę światło u Hermiony. Słysze śmiechy jej i Georga. Mam ochote tam wejść i powiedzieć im zwykłe"Żegnajcie", ale tego nie robie. Może wyśle jej patronusa. Nie wiem. Teraz nie chce o tym myśleć. Schodzę na dół i zakładam skórzaną kurtkę. Przeczesuje włosy, i zamykam drzwi zaklęciem.
Ide na podjazd i widzę czarne Audi.
-Ohhh, ale on się postarał-uśmiecham się i otwieram bagażnik. Wkładam kufer do niego, i siadam za kierownice. Ustawiam lusterka, i odpowiednio przesuwam fotel. Odpalam silnik, i jade. Mija kilka godzin, a ja jade wzdłuż morza. Chyba zaczyna świtać. Ciekawe czy O N I już przeczytali moje listy. Nie wiem, teraz czeka mnie podróż. Uśmiecham się, i z radia puszczam Fatalne Jędze, leci właśnie kawałek o nieszczęśliwej miłości. Ja swoją zostawiam za sobą.

*~*~*~*

Siedzimy na łóżku z Georgem, cały czas mnie próbuje pocieszać. Nie wychodzi mu to coś. Stara się, przyniósł nawet piwo kremowe, a przecież ono powinno poprawiać humor. Siedzimy, i co chwila nastaje krępująca cisza.
-Hermiono, co byś zrobiła gdyby Jeremy chciał do ciebie wrócić?-pyta się, a ja nie wiem co zrobić. Bo przecież to się stało, sam stwierdził że się kochamy...
-Nic, widzisz George ja go kocham, ale nie tak mocno jak Freda. Bo gdy marze o tym, by wyjść za mąż. Gdy wyobrażam sobie mój ślub, to na ołtarzu widzę Freda, nie Jeremy'ego. Wiesz, dziwnie się czuje myśląc, że jestem czyimś marzeniem. Nie wiem czy to ma sens, czy nie. Nie kocham Gilberta tak jak tego Debila Weasley'a. Chciałabym żeby oni o tym wiedzieli, ale nie potrafie tego ubrać tak w słowa. Wiesz o co chodzi co nie?-pytam a on tylko kiwa głową.
-Dobra Młoda, ide się położyć, Boże dochodzi już 02.00-wytrzeszcza oczy i robi przerażoną minę. Chce mi się śmiać. George wstaje i wychodzi, po chwili wraca i całuje mnie w czoło.
-Za co?-pytam się.
-Żeby ci się nie śniły KOSZMARY-wytrzeszcza gały i udaje rycerza walczącego ze smokiem. Mam ochotę zataczać się ze śmiechu-Przestań, moje żebra.
Teraz Rudzielec wychodzi i zamyka drzwi, jeszcze słysze jak idzie i woła "O mój rumaku, ocalmy księżniczkę". Leże na łóżku, i śmieje się. Nie mija pietnaście minut, gdy do pokoju wchodzi George i podaje mi kopertę.
-Otwórz. Czytaj na głos, proszę-Biorę kawałek papieru do ręki, i zaczynam czytać pierwsze zdanie.
-"Kochana Hermiono. Przepraszam, że pisze ci to, ale jestem tchórzem i chyba nie potrafiłbym powiedzieć ci tego prosto w twarz. Możesz myśleć co chcesz. Słyszałem twoją rozmowę z Syriuszem. "PRAWDZIWA MIŁOŚĆ"?! A to co JEST między nami to co? Zabawa jakaś? Hermiono czy to jest jakaś gra? Kochałem cie, kocham i kochać będę. Ale teraz chce pobyć sam. Nie moge cierpieć tak jak od dłuższego czasu. Przykro mi, ale to nic nie zmieni. Jade do przyjaciela. Nie szukaj mnie. Może napisze któregoś dnia. Ucałuj Ginny. Mam nadzieje że resztę wakacji spędzisz szczęśliwie.
ps.Wiem, że czytasz to Georgowi na głos.
Kocham Cie. Fred" -milknę na chwile, a po moim policzku spływają łzy.
-Ej mała, nie płacz. On cie KOCHA-George przytula mnie, i całuje w czubek głowy-Jeszcze będziecie szczęśliwi.Obiecuje-uśmiecha się, i wyciera łzy.
-Mam nadzieje-próbuje się uśmiechnąć, ale to tylko pogarsza sprawe.
-Mała już cholernie późno. Ide się położyć, chyba że chcesz żebym został tu-uśmiecha się, i przytula mocniej.
-Nie trzeba, przecież to nie jest koniec świata-uśmiecham się, ale boje że George myśli, sobie coś innego. Boję się, że on chyba widzi coś czym ta znajomość nie jest. Dla mnie to TYLKO PRZYJAŹŃ.
Rudzielec wychodzi z pokoju, a ja zostaje sama. Chyba lepiej by było gdyby spał tu, ale wole żeby nikt nie widział moich łez. Kłade głowę na poduszce a łzy napływają mi do oczu. Po chwili obok moich policzków jest cała mokra plama. Przerwacam się z boku na bok. Leże, i przypomina mi się moment z lochów. Pamiętam jak leżałam, i próbowałam wrócić pamięciom do poznania Freda, do Balu. Teraz też znowu wracam do tych momentów. Wyobrażam sobie co czuł Fred gdy słyszał moją rozmowę z Blackiem. I znowu wybucham płaczem. Płacze jeszcze kilka godzin i usypiam, gdy zegarek wskazuje 4.00.
Ide lasem. Ścieżka jest długa i prosta.Po obu bokach są wysokie drzewa, które przysłaniają niebo. Naprzeciwko mnie świeci wielki księżyc. 
-HERMIONO!-krzyczy jakiś głos. 
-Fred-szepczę. Próbowałam krzyczeć, ale nie moge wydusić z siebie żadnego głośniejszego dźwięku niż szept. Próbuje, naprawdę. Próbuje biec, a księżyc z każdą chwilą się oddala. Plączą mi się nogi, i co chwila się przewracam. Wstaje i widzę daleko od siebie wysokiego Rudzielca. Biegnę, dalej biegnę. On z każdą chwilą się oddala. Mija chyba kilka godzin, a ja padam z nóg. Podbiegam do chłopaka, i próbuje go przytulić. A on nagle się starzeje i jego ciało zmienia się w pył. 
-O BOŻE-krzycze, a to co z niego zostało powiewa na wietrze. Biegne chyba kilka lat. Nie wiem, moje ciało zmienia się, ręce szarzeją. Pojawiają się na nich starcze plamy. W jednej chwili czuje ucisk w klatce. Padam na kolana, a z zamoich pleców wyłania się wysoki brunet.
-Nie chciałaś mnie-szepcze i nagle znika jak mój ukochany. Umieram.
Budze się. W pokoju panuje mroczna ciemność. Nic nie widzę, nawet czubka mojego nosa. Szukam palcami różdżki, i szepcze-Lumos-z jej końca pojawia się małe niebieskie światełko. Widze, białą postać która nadlatuje ku mnie. Centymetr od mojej twarzy znika.

Rozdział nie jest bardzo długi. Ale pisałam go bo miałam wene. Chciałam go zadedykować pewnej osobie bez której mnie by tu nie było. Mojemu tacie. On go niestety już nie przeczyta. Dziękuje, jeżeli przeczytacie ten rozdział, i skomentujecie go// Hedwiga
PS. Dodaje rozdział, bo mam urodziny i tak jakoś. 

5 komentarzy:

  1. Wszystkiego naj Zgredzie ( mówię to już któryś raz -.- ) :*
    Rozdział przeczytałam pierwsza! Huahuahuahu <3
    Zazdro!
    Jak zawsze cudowny! A Freda to ja pierdolnę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Stoo lat święty rozdział brak słów
    ahh Fred
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. przepraszam przepraszam! nie wiem dlaczego wczesniej nie dodalam, musialam zapomniec, niedobra ja..
    Rozdział jak zwykle mi się podoba, przeciez wiesz jak jest ;p
    ale jestem totalnie i kompletnia wkurzona na Freda, ze tak sobie odszedl! ma wracac! ale już :D
    czekam na nowy, a tymczasem zapraszam do siebie ;) http://dramione-milosc-nienawisc.blogspot.com/
    i ślę buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz baardzo pięknie , jesteś wspaniałą blogerką , czeekam na więcej takich ciekawych rozdziałów <3 Pozdraawiam twój klaudyś <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super. Zapraszam do mnie
    http://magia-z-pottera.blogspot.com/2013/12/okej.html

    OdpowiedzUsuń