Hermiona źle się czuła. Bolał ją brzuch i głowa. Myśli
krążyły dookoła jak obrazki. Wyobrażała sobie Freda z inną dziewczyną. -Czy
zaczyna mi na nim zależeć?-zadawała sobie to pytanie. Po dłuższym czasie wstała
z łóżka i podeszła do szafy. Wybrała kilka ciuchów i poszła do łazienki.
Gryfonka popatrzyła w lustro, wzdrygnęła się na swój widok. Jej włosy były
rozmierzwione, oczy były czerwone i zapuchnięte, jej skóra była sucha i blada,
a policzki lekko zapadnięte. Nie wiedziała, czemu jej ciało uległo, tak
wielkiej zmianie od kilku dni. Ostatnio była szczęśliwa, co prawda mało jadła,
w nocy prawie nie spała. Bała się tego co przyniesie jutro. Bała się, że jej
rodzice ucierpią, że straci tych na których jej zależy, ale nie chciała
okazywać tego nikomu. Hermiona usiadła pod prysznicem, siedziała, o niczym nie
myślała. Nie widać było, że płacze. Łzy zlewały się z wodą. Nie myślała, czuła
coś do Freda, jednak to co czuła do Puchona nie mogło wyparować od razu.
Wytarła suchą skórę, ubrała czarne rurki, swoje ukochane trampki, i bluzę.
Wyglądała ponuro, była cała ubrana na czarno. Włosy upięła w luźnego koka, pod
oczy nałożyła trochę podkładu, by zniwelować cienie, i opuchliznę. Zeszła na
dół na śniadanie, nie mogła nic przełknąć, mimo iż Molly bardzo się starała
dziewczynie dogodzić, robiła naleśniki, owsiankę z owocami. Dziewczynie nic nie
pomagało. Zjadła kilka łyżek jogurtu z malinami i poszła do siebie na górę,
położyła się na łóżku, zasnęła. Jednak z spokojnego snu wyrwał ją koszmar,
usiadła na łóżku i twarz ukryła w dłoniach. Postanowiła się przejść.
Wychodząc z domu zauważyła brak Freda. Szła po błoniach
zamyślona, nagle ktoś ją podniósł i przytulił.
-Co się dzieje?- już miała wyciągnąć różdżkę lecz poczuła
zapach jego perfum.
-Buu, jak możesz nie wiedzieć? Jestem oburzony twoim
zachowaniem Panno Granger- uśmiechnął sie i postawił ja na ziemi. Hermiona od
razu się uśmiechnęła. Przy Rudzielcu była szczęśliwa.
-Co sie ostatnio z tobą dzieje?-Fred spoważniał, nie
wiedział jak ma pomóc Hermionie.
-Wiesz, nie mam apetytu i nie chce mi się spać, ale to
minie. Jeszcze męczą mnie koszmary. To jest tak jakby, ktos włamywał się do
mojej głowy i wgrywał straszny film-Gryfonka posmutniała.
-Jakie koszmary? Jak chcesz to, gdy będziesz miała zły sen
to możesz przyjść do mnie do pokoju, nawet możesz położyć się obok-puścił jej
oczko i pocałował w policzek.
-Dobrze, ale ja się będę wstydzić.Dziękuje, że jesteś-
podeszła do niego i mocno się przytuliła.
-Ja? Nie masz za co dziękować, przecież...-zmierzwił swoje
włosy i popatrzył w ziemie-To mój obowiązek, by być przy tobie-uśmiechnął się i
złapał za rękę, dalej szli trzymając dłonie w uścisku. Ich spacer był bardzo
długi, ciągle się śmiali i wygłupiali. Nie wiedzieć czemu ale z każdą sekundą
czuli się coraz bliżej.
*
* *
Para wracała do domu, gdy weszli uśmiechnięta Ginny
rzuciła się przyjaciółce na szyje.
-WIEDZIAŁAM-wykrzyknęła, i pocałowała ją w policzek.
-Co?-Hermiona zrobiła wielkie oczy i spuściła wzrok.
-No jak to? Wiesz... zwykli przyjaciele nie chodzą razem za rękę-
w tym momencie Hermiona i Fred puścili dłonie.
-Nie musicie udawać...- Ginny zrobiła obrażoną mine i
odeszła. Gryfoni stali i patrzyli sobie prosto w oczy. Nie wiedzieli co mają
powiedzieć. Hermiona uśmiechnęła się czule i pocałowała Freda w usta. Ten jeden
gest znaczył dla nich wiele.
-Fred!-z kuchni rozległ się głos Molly-Powiedz Hermionie,
żeby ubrała się elegancko bo Remus i Tonks będą na obiedzie, oczywiście ty też
masz się jakoś ubrać-posłała mu srogie spojrzenie.
Fred popatrzył na Szatynkę i zrobił poważną minę. Oboje
wybuchli śmiechem. Hermiona pobiegła do pokoju by się przeprać, ubrała białą
luźną koszule bez rękawków, zapięła ją pod szyją do tego ubrała lekko obcisłą
czarną spódnice i balerinki. Jej twarz delikatnie zdobił słaby makijaż.
Popatrzyła na swoje oczy w lustrze i zobaczyła w nich ogniki. Uśmiechnęła się
sama do siebie i wyszła z łazienki.
Poszła pod pokój Freda, lekko zapukała
do drzwi.
-Kto tam?-zapytał głos jednego z bliźniaków.
-Ammmmm Hermiona-
dziewczyna uśmiechnęła się i oparła czoło i ciężar swojego ciała na drzwiach.
Po kilku sekundach drzwi otworzył Rudzielec be koszulki. Hermiona upadła na
jego brzuch.
-Jejku przepraszam cię-speszona podniosła głowę i popatrzyła
mu w oczy. Stanęła na palcach, a ten chwycił ją za podbródek i czule pocałował.
Po chwili uśmiechnęła się i wtuliła w jego tors.
-Idziemy?- zapytała z uśmiechem, a policzek dalej dotykał
idealnie wyrzeźbionego brzucha Rudzielca.
-Tak, poczekaj tylko ubiorę koszule, a zawiążesz mi krawat?
Ja nie umiem, zawsze to robi Mama- uśmiechnął się i pocałował ją w czubek
głowy- A i jeszcze ślicznie wyglądasz.
-Idź już i nie słodź-popchnęła go za brzuch i weszła za nim
do pokoju. Chłopak na swoje ciało ubrał białą luźną koszule, Hermiona podeszła
do niego, zaczęła wiązać krawat. Stali koło okna, wszystko było idealnie widać, na twarzy Hermiony
malował się lekki rumieniec, a jej brązowe oczy połyskiwały w świetle słońca. W
pokoju czuć było zapach męskich perfum, ale najbardziej zdziwił ją aromat
trawy. Hermiona stała i patrzyła na oczy Rudzielca, były koloru ciemnej
czekolady, a w nich skakały ogniki. Gryfonka popatrzyła na jego malinowe usta,
rumieńce na policzkach, rudą czuprynę lekko postawioną na żelu. W jednej chwili
chwyciła go za szyję i mocno pocałowała.
-Ej, ale za co to było?-lekko oderwał usta i popatrzył na
nią wytrzeszczając oczy.
-Wiesz… za to że jesteś- uśmiechnęła się i odeszła. Fred
stał w osłupieniu patrzył jak „ona” odchodzi.
Usiadł na łóżku i zaczął myśleć.-„Ona, jak to możliwe? Ja, i
Hermiona Jane Granger, jest moją dziewczyną. Cały czas się starałem, i co? Nic
się nie działo, a jak działo to Gilbert się wpychał…” –od razu się
uśmiechnął. Zszedł na dół, wszyscy
siedzieli przy stole. Hermiona się uśmiechnęła i poklepała krzesło obok. Ron zmierzył ją wzrokiem i popatrzył na pusty
talerz. Fred usiadł obok swojej dziewczyny, nałożył sobie piure ziemniaczane,
kawałek kaczki i trochę zielonego groszu. Hermiona postanowiła zrobić to samo,
wszyscy rozmawiali tylko Ron siedział cicho i prawie nic nie jadł. Rudą i
Szatynkę to lekko zaniepokoiło, spojrzały na siebie i wiedziały, że muszą
porozmawiać z przyjacielem.
Remus i Tonks
wstali, wszyscy popatrzyli się na nich, nastała cisza.
-Więc… wiecie
my…-dukał Lupin.
-Kochani,
chcemy wam powiedzieć, że się pobieramy- uśmiechnęła się Tonks i szturchnęła Remusa.
Wszyscy
zrobili wielkie oczy, pani Weasley zerwała się i mocno przytuliła Tonks. –Moje
nadzieje umarły- uśmiechnęła się lekko.
Tonks lekko
się uśmiechnęła i pocałowała w policzek Lunatyka, wszyscy zaczęli bić brawa.
-Hermiono,
chciałabym abyś była moją druhną, a ty Ginny tak samo-Nimfadora podeszła do
dziewcząt i je przytuliła.
-Harry, Fred, George i oczywiście ty Ron, będziecie MOIMI
świadkami-Lupin posłał oczko jednemu Rudzielcowi. Wszyscy się śmiali,
krzyczeli. Każdy chciał jak najwięcej wiedzieć o ślubie. Ginny od razu wymyśliła, że szybko muszą iść
na zakupy po jakąś sukienkę. Ślub miał
się odbyć za kilka miesięcy. Obiad szybko zleciał, Fred nie odstępował swojej
dziewczyny na krok, a Ron, był bardzo przybity. Remus i Arthur omawiali różne
intrygujące sprawy. Molly i Dora krzątały się po kuchni i mówiły jaka byłaby
ich suknia dla Nimfadory, oczywiście co chwila się śmiały i chichotały. Młode pokolenie siedziało w pokoju dziewcząt i
grało w karty i „Eksplodującego durnia”. Harry i Ginny się przytulali, to samo robiła
Hermiona i Fred.
-Och… rzygać chce mi się tą miłością-Ron zrobił krzywą minę,
wstał i wyszedł trzaskając drzwiami.
-Co to się dzieje?-z dołu było słychać głos pani Weasley.
Wszyscy patrzyli po sobie, nie wiedzieli co mają myśleć o zachowaniu Rona.
Posiedzieli i koło północy zaczęli się zbierać. Remus i Tonks przed chwilą się teleportowali,
Harry, Fred i Geroge już byli w swoich sypialniach. Hermiona poszła się myć,
weszła pod prysznic, ciało namydliła tym razem olejkiem o zapachy lawendy. Ten kwiat
podobno uspokaja. Pomyślała, że ten dzień był cudowny i może nie będzie mieć
koszarów. Gryfonka zmyła makijaż, umyła
zęby rozczesała włosy i w swojej fioletowo niebieskiej piżamie wgramoliła się
pod kołdrę. Hermiona już zasypiała, jednak jej oczom ukazał się widok jej
rodziców rozszarpywanych przez wilkołaka. Dziewczyna leżała w łóżku kilka
godzin zanim zebrała się i z kołdrą poszła do pokoju Freda. Położyła się obok i
przytuliła do chłopaka.
-Mionka? Co ty tu robisz?-zapytał zaspany.
-Miałam koszmar, a obiecałam że przyjdę. Więc
jestem-uśmiechnęła się- śpij dalej.
Fred objął dziewczynę rękoma, pocałował w czoło i położył
brodę na czubku jej głowy. Hermiona nie mogło długo zasnąć, jednak po godzinie
oddała się w objęcia Morfeusza.
* * *
Para obudziła się wcześnie rano. Pogoda była okropna. Padał
deszcz, co chwila się błyskało, pioruny waliły gdzie popadnie, słychać było
głośnie grzmoty. Hermiona zastanawiała się czy szybko nie wstać z łóżka i
pobiec do siebie, jednak poczuła motyle w brzuchu. Podniosła głowię i lekko musnęła
ustami malinowe usta Freda. Ten spuścił wzrok i popatrzył w jej czekoladowe
oczy. Przytulił ją mocniej. Hermiona
poczuła słodki zapach jego skóry, zmieszany z zapachem jej lawendowego olejku
do ciała. Miała ochotę się rozpłynąć, deszcz lekko dudnił w okna. Co jakiś czas
w pokoju robiło się co raz to jaśniej od piorunów. Zakochani chcieli tak leżeć cały czas. Jednak wiedzieli, że czym prędej
muszą wstać, i Hermiona musi wrócić do swojego łóżka. By pani Weasley nie
robiła problemów.
-Misiek ide do siebie, zobaczymy się na śniadaniu- uśmiechnęła
się i pocałowała go w usta.
-A co jeżeli cię nie wypszcze?-uśmiechnął się łobuzersko-No
i co teraz zrobi moja mała, słodka Mionka?
-Haha, chciałbyś- Dźgnęła go palcem w żebro, a on lekko
odskoczył i spadł z łóżka. Hermiona szybko wstała, wzięła kołdrę i poszła do
siebie. Podeszła do przyjaciółki i usiadła na niej. Ta lekko podniosła głowię i
rzuciła jakieś przekleństwo w stronę przyjaciółki. Na to Szatynka cmoknęła ją w policzek i poszła do łazienki. Rutynowa
poranna toaleta wyglądała jak zawsze tak samo. Jednak dzisiaj wszystko było
inne. Atmosfera w pomieszczeniu
cieplejsza, zapach intensywniejszy, Według Hermiony wszystko było po prostu lepsze
odkąd zakochała się w Rudzielcu. Ubrała się w szare dresy i białą bokserkę.
Włosom pozwoliła opadać lekko na jej ramiona. Usiadła na dużym parapecie i patrzyła
na rozpościerające się łąki. W pokoju było trochę duszno, więc Gryfonka
otworzyła okno. Do pokoju wpadło zimne, rześkie powietrze. Czuć było zapach
deszczu, burzy. Do pokoju wpadał szum mokrych liści i odgłosy kapiących kropli.
Było magicznie, Hermiona wdychała świeże powietrze, mogła tak siedzieć cały
dzień.
Nie jest on tak długi jak chciałam... Jednak nie mogłam dłużej zwlekać z dodaniem. :* Cieszę się, że mam nową czytelniczkę. Ewelina ;*. Komentujcie, bo to sporo dla mnie znaczy. :* / Hedwiga